*music*
Dobrą być nie popłaca
Dobrą być nie popłaca
Wpatrywałam się grupkę młodzieży, siedzącej na stołówce. Wszyscy się śmiali, rozmawiali. Wyglądali na radosnych. A ja czułam się strasznie samotna. Mój wzrok przykuł Luke. Na jego kolanach siedziała dziewczyna, pewnie ta Ruby. Był zadowolony, a mnie nawet nie zaszczycił spojrzeniem. Albo zrobiłam się strasznie marudna, albo wreszcie zdałam sobie sprawę, jak powinna wyglądać prawdziwa miłość.
- Halo – nagle czyjaś ręka przysłoniła mój wzrok – Ziemia
do Mary Jane. Żyjesz, dziewczyno?
- Tak, tak – odparłam szybko, odwracając wzrok od grupki popularnych – Wybacz,
zamyśliłam się.
Czułam
na sobie zatroskane spojrzenie przyjaciółki.
Tylko ją miałam, lecz o moim sekretnym chłopaku nie umiałam jej
powiedzieć. Zawsze trzymałyśmy się razem i dziękowałam Bogu, że mam ją przy
sobie. Czasami myślę, że bez niej bym
nie przeżyła. Najgorsze było to, że Mali jest siostrą przyjaciela Luke’a,
Caluma Hooda.
- Nie przejmuj się nimi – machnęła ręką w stronę
popularnych, tym samym wyrywając mnie z
rozmyślań – To idioci. Myślą tylko o tym, czy są piękni i bogaci – uśmiechnęła
się do mnie pocieszająco – Pamiętaj, tylko nie daj się im pomiatać.
Pomiatać.
To
coś mi przypomniało. Miałam walczyć i
powinnam zacząć już teraz. Wstałam nagle. Mali spojrzała się na mnie
zaskoczona.
- Mary, co ty…?
- Muszę coś załatwić – odparłam z uśmiechem – Zaraz
wrócę.
Serce
biło mi szaleńczo w klatce piersiowej, kiedy zbliżałam się do stolika, gdzie byli zebrani wszyscy
popularni. Dla nich to było nie do wyobrażenia, żeby ktoś poza nimi pojawił się
w ich kręgach. Musiałam to zmienić.
Kiedy
weszłam w ich szeregi, rozmowy ustały. Przełknęłam ciężko ślinę i szłam
dzielnie dalej. Wydawało mi się, że cała sala przyglądała się mi w milczeniu.
Czy na pewno dobrze robię? Zatrzymałam się dopiero przed Luke’iem. Uniósł na
mnie wzrok, po czym spojrzał z ptrzerażeniem. Szybko przybrał minę ważniaka,
który patrzył się na mnie jak na jakiegoś śmiecia.
- Emm… - udawał, że się zastanawia – Maggie, tak? Czego
tu szukasz?
Wtedy
poczułam, jak opanowuje mnie gniew. To był kop, którego potrzebowałam. Wzięłam
głęboki wdech i zamachnęłam się. Moja dłoń wylądowała na policzku chłopaka. Tak
go zarzuciło, że aż spadł z krzesła.
Dziewczyny z ich grona zaczęły piszczeć przerażone, a chłopaki patrzyli
się na mnie zszokowani. Cofnęłam się zaskoczona. Sama nie mogłam pojąć tego, co
zrobiłam. Luke spojrzał się na mnie
zrozpaczonymi oczami. Ścisnęło mnie w sercu, ale uniosłam dumnie głowę, chcąc
pokazać, że skończyły się dni dziwki i pana.
Znów postawiłam krok w tył i nagle na kogoś
wpadłam. Odwróciłam się szybko, chcąc przeprosić. Wtedy zdałam sobie sprawę, że to jest przyjaciel
Luke’a. Uniosłam głowę do góry i przełknęłam ciężko ślinę. Chłopak wpatrywał się we mnie z zamyśleniem i
wrogością w oczach, jak robił to od lat.
Nagle zapragnęłam stąd uciec. Z dala od tego chaosu, jaki pojawił się
wokół Luke’a, z dala od tego wrogiego spojrzenia.
Odwróciłam się i zaczęłam
biec. Wątpię, by ktoś zwrócił uwagę na
to, że zniknęłam z miejsca „katastrofy”. Zaszyłam się na dworze, na tyłach
szkoły. Usiadłam na trawie, przyciągnęłam kolana do siebie i schowałam twarz w
dłoniach. Nie płakałam, nie miałam po co. Nie żałowałam tego, co zrobiłam. Po
prostu bałam się, że wszystko teraz się posypie.
- Niezłe uderzenie – nagle rozległ się głos koło mnie, a
ja aż podskoczyłam z przerażeniem.
Uniosłam
głowę i napotkałam rozbawione spojrzenie, które wcześniej obdarzało mnie tylko
wrogością.
-Mała MJ – zaśmiał się – Dorastasz!
- Nie nazywaj mnie tak, Ash – burknęłam.
- Co to za wrogość, MJ! – zawołał, chichocząc niczym mała
dziewczynka.
- Gdybyś zapomniał – zaczęłam znudzona – Nienawidzimy się
od małego.
- Doprawdy?
- No wiesz, wydaje mi się, że jak ktoś zamyka cię w
piwnicy, albo wrzuca do błota, pała do ciebie nienawiścią – warknęłam. Przez całe dzieciństwo uprzykrzał mi życie, a
teraz udaje, że nic takiego nie pamięta.
- Masz rację – zaśmiał się – Tylko to nie była
nienawiść. Byłem małym chłopcem, który
nie wiedział, co trzeba robić, jeżeli podoba mu się jakaś dziewczyna.
- Nie żartuj sobie – burknęłam, ale wiedziałam, że na
policzkach wykwitły mi rumieńce.
- Nie śmiałbym! – zawołał, unosząc ręce w obronnym geście – nie chciałbym mieć
wroga w kimś takim!
- Chyba za późno – odparłam, uśmiechając się lekko.
Musiałam przyznać, że podobało mi się to uczucie, kiedy uderzałam Luke’a.
- Zaimponowałaś mi – Ashton usiadł obok mnie i wpatrywał
w błękitne niebo – Jesteś pierwszą dziewczyną, której udało się uniknąć jego
czaru. Jesteś pierwszą dziewczyną, która go uderzyła – znów się zaśmiał.
Uniknąć
jego czaru? Wątpię.
- Myślałam, że jesteście przyjaciółmi – rzuciłam
oskarżycielsko.
- Bo jesteśmy – Ashton wstał i wyciągnął w moją stronę
dłoń, chcąc pomóc mi wstać – Po prostu sądzę, że przyda mu się jakaś odmiana.
Niech idiota nie myśli, że może mieć wszystko.
Mieć wszystko. Może to ja jestem jego
wszystkim?
*
Włożyłam
słuchawki do uszu, puszczając głośno muzykę. Była północ, a ja leżałam znudzona
na łóżku, przykryta kołdrą, z laptopem na kolanach. Przeglądałam
obrazki w Internecie. Piosenka się skończyła, do moich uszu dotarł głośny
dźwięk pukania. Zdjęłam słuchawki i zwróciłam swój wzrok ku drzwiom balkonowym,
za którymi zauważyłam jakąś postać.
Wiedziałam
kto to był. Wyszłam spod mojego ciepłego kokonu i pobiegłam prędko by otworzyć
drzwi. Chłopak szybko wleciał do środka. Włosy miał potargane na wszystkie
strony. Wyglądał na zagubionego.
- Co to było?! – zawołał, odwracając się w moją stronę.
Parsknęłam śmiechem, gdy zauważyłam jego zaczerwieniony policzek – Co ty sobie
myślałaś?
- A na co ci to wyglądało? – kiedy Luke tylko się we mnie
wpatrywał, przewróciłam oczami – Rewolucja.
Luke
uniósł zdziwiony brwi, czekając na dalsze wytłumaczenia. Westchnęłam.
Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i oparłam się o ścianę.
- Mam dość, Luke – wyszeptałam.
- Dość czego? – zapytał ostro, zaciskając dłonie w pięści
– Szkoły? Nauki?
- Kurwa! Nas, Luke! – krzyknęłam na niego – Mam dość tego
ukrywania się! Całe dwa lata! – zaczęłam się uspokajać – Całe dwa lata użeram
się z tobą – dodałam ciszej, a łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Otarłam je
wierzchem dłoni – Co z tego, że cię kocham, skoro jestem już tobą zmęczona? –
wzięłam potężny wdech – Luke, to musi być koniec…
Nagle
on przyszpilił mnie do ściany i objął moją twarz. Oparł swoje czoło o moje.
Włosy zasłaniały jego wzrok, więc nie mogłam dostrzec co czuje. Oddychał
ciężko.
- Nie zostawiaj mnie, Mary – szepnął zrozpaczonym głosem
– Nie teraz.
- Luke – odparłam ze ściśniętym sercem.
Chłopak
uniósł głowę. Widziałam w jego oczach ból, rozpacz. Bałam się, ze po prostu
znów mu ulegnę. Stykaliśmy się nosami. Łzy ciągle spływały mi z oczu. Czułam
się tak cholernie zraniona, a jego obecność jeszcze to pogarszała.
- Luke – jęknęłam i położyłam dłoń na jego klatce
piersiowej, chcąc go odepchnąć. On złapał mnie za ta rękę – Proszę.
Luke
złożył na moich ustach rozpaczliwy pocałunek. Poddałam się mu. Zawsze to
robiłam. Nie umiałam przy nim postawić na swoim.
- Nie zrywaj ze mną – szepnął, na chwile odrywając się od
moich warg.
Co
mogłam zrobić? Przywarłam do niego całym ciałem i całowałam natarczywie. Luke
podniósł mnie i zaniósł na łóżko.
____________________________________
Kolejny rozdział za nami!
Co o nim sądzicie?
Pamiętajcie, że możecie komentować wszystko na Twitterze pod hashtagiem #5SOHSpl
Komentujcie! Pamiętajcie, każdy wasz komentarz to jeden uśmiech na mojej twarzy i oczywiście nowe pomysły do opowiadania! :)
Kolejny rozdział już w następny Piątek(17.10 godz. 16:00)!
PS wybaczcie spóźnienie. Dzisiaj wyjeżdżam i miałam mały zamęt w domu. :)
jestem taka happy że dodałaś ten rozdział *.*
OdpowiedzUsuńjest genialny <3
szkoda mi Mary :)
mam nadzieję, że wszystko się ułoży ;-)
Świetny ! Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńgenialny *.* <3
OdpowiedzUsuńczekam na nn kochana :) ;3
Cudooooo *-*Czekam na nn <3
OdpowiedzUsuń